- Powiedziałem jej, że ma cuchnący oddech i kurzajki. I obwisłe piersi. - Tym razem
skutecznie udało mu się odwrócić jej uwagę od niedawnych przykrości. - Cuchnący... Co panu strzeliło do głowy? - Pani nie chce rozmawiać o Virgilu Rettingu, a ja nie zamierzam tłumaczyć, dlaczego tak potraktowałem pannę Beckett. - Nie musi pan wiedzieć wszystkiego. - O pani muszę wiedzieć wszystko. Puls jej przyspieszył. - Dlaczego? Na wargi hrabiego wypłynął zmysłowy uśmiech. - Nie wiem. Odpowiedź ta zaniepokoiła ją bardziej niż wszystkie jego śmiałe komentarze, insynuacje i aluzje. Nie wiedziała, dlaczego Lucien Balfour tak ją intryguje, ale nie potrafiła się oprzeć jego urokowi. - Czy mogę panu zaufać? - spytała. - Musi sama sobie pani odpowiedzieć na to pytanie, Alexandro - odparł po chwili. - Ale nie będziemy więcej rozmawiać o pani krewniaku, póki nie wrócimy do Balfour House. Muzyka umilkła i pary ruszyły do stołów z przekąskami, lecz on nadal trzymał ciepłą dłoń na jej talii. - Proszę mnie puścić - szepnęła. - I niech pan znajdzie inną partnerkę do następnego tańca, chyba kadryla. - Skacząc po parkiecie z inną kobietą, nie będę mógł przypilnować, żeby pani nie uciekła - powiedział, opuszczając rękę. Dzięki Bogu, że znowu stał się arogancki i władczy. Kolana jej miękły i czuła się nieswojo, gdy traktował ją inaczej niż zwykle. - Będzie musiał mi pan zaufać. 12 Plotki i atmosfera skandalu mogły przeszkodzić guwernantce w znalezieniu następnej posady, ale niekoniecznie musiały zniechęcić obecnych na balu u Bentleyów mężczyzn do zapraszania jej do tańca. Na wszelki wypadek postanowiła siedzieć cicho w kąciku razem z panią Delacroix, zwłaszcza że miała o czym dumać. Szybko jednak się przekonała, że nie będzie jej dane spokojnie porozmyślać. Fiona zapragnęła podzielić się z nią plotkami o uczestnikach przyjęcia. W dodatku od czasu do czasu jakiś dżentelmen mimo wszystko prosił Alexandrę do tańca. Owo stałe zainteresowanie pomagało trzymać Virgila w bezpiecznej odległości i ratowało przed gadulstwem pani Delacroix. Humor psuła jej jedynie świadomość, że wszyscy uważają ją za własność Kilcairna, ale przynajmniej nikt nie ważył się na insynuacje. - Jestem wyczerpana! - oznajmiła Rose, padając na miękkie siedzenie karocy. - Cieszę się, że zostaliśmy. Fiona poklepała córkę po kolanie. - Bardzo się spodobałaś, moje dziecko! Widziałeś, Lucienie, ilu młodych dżentelmenów i dam chciało porozmawiać z naszą Rose? Hrabia wcisnął się w kąt powozu i zamknął oczy. - W swych dokonaniach panna Gallant przeszła moje najśmielsze oczekiwania. - Ponieważ Rose jest świetną uczennicą - oświadczyła pani Delacroix. Alexandra poruszyła obolałymi palcami stóp. - To prawda - przyznała. - Wiecie, o czym myślałam? - zapytała Fiona. Jej zielone oczy błyszczały. - Nawet nie próbuję zgadywać - mruknął Kilcairn. - Urodziny Rose są już za dziesięć dni. Powinieneś wydać wielkie przyjęcie, Lucienie. Zaproś samą londyńską śmietankę. Pomogę przy dekoracjach i układaniu programu. Musi być bardzo wystawnie! Hrabia uchylił powiekę. - Koszmar - stwierdził i wrócił do udawanej drzemki.