wirusową żołądka.
Wiedziała doskonale, że nie może jechać sama. Nie miała pojęcia, jakim miejscem jest „Granatowa Świnia". Jeżeli to typowa meksykańska speluna, Milla nie będzie tam mile widzianym gościem. Z drugiej strony, mogła to równie dobrze być normalniejsza knajpa, an43 332 taka, w której wchodząca kobieta nie jest automatycznie brana za prostytutkę. Ale... Pavon w przyzwoitej restauracji? Nie. Najprawdopodobniej była to, niestety, normalna knajpa i wejście do takiej speluny oznaczało duże kłopoty. Potarła skronie, zastanawiając się, kto mógłby się nadać do pomocy Przyszło jej na myśl tylko jedno nazwisko. Diaz kazał jej trzymać się z dala od True Gallaghera i zapewne miał powody. Lepsze niż samcza ochrona własnego terytorium. Ostrzegł ją przecież, jeszcze zanim zostali kochankami. Powinna była wtedy spytać, co Diaz ma przeciwko True. Cóż... Niestety, wyłączając Briana i oczywiście Diaza, Gallagher wydawał się Milli jedynym człowiekiem, który da sobie radę w obecnej sytuacji. To bez sensu, pomyślała. Diaz nie ostrzegałby jej bez ważnego powodu, musiała mu zaufać. Jak tylko się spotkają, wypyta go dokładnie o jego relacje z Gallagherem. Pozna więcej faktów. Do tego czasu musi jednak polegać na własnym instynkcie samozachowawczym. A ten z kolei polegał już w znacznym stopniu na Diazie. Musiał być ktoś jeszcze. Rzucenie się w wir pracy i poszukiwań dziecka sprawiły, że życie towarzyskie Milli było bardzo ograniczone. Znała wprawdzie wielu ludzi, ale żadnego wystarczająco blisko. A w tych okolicznościach musiała mieć u boku kogoś, na kim może polegać bez zastrzeżeń. an43 333 Odetchnęła z ulgą: tak, był ktoś taki. O ile uda jej się z nim skontaktować. Rip Kosper. Szybko wyszukała numer jego biura; Rip oczywiście nie prowadził gabinetu dla pacjentów - był przecież anestezjologiem - ale miał z kolegą biuro, w którym załatwiali papierkową robotę i przyjmowali telefony Kobieta, która odebrała, powiedziała, że doktor Kosper jest jeszcze w szpitalu. Milla podała swoje nazwisko i numer, mówiąc, że sprawa jest bardzo pilna. Jej rozmówczyni obiecała skontaktować się z doktorem. Czekając na oddzwonienie, Milla pobiegła na górę przebrać się w dżinsy i adidasy. Rip oddzwonił dopiero po godzinie. W tym czasie Milla nie mogła znaleźć sobie miejsca: znowu trzy razy dzwoniła na komórkę Diaza, potem zmusiła się do zjedzenia kanapki. Tajemniczy człowiek z hiszpańskim akcentem nie podał jej żadnej godziny: wyprawa mogła zająć całą noc. - Milla? - głos Ripa pobrzmiewał wyraźnym niepokojem. - Co się stało? - Potrzebuję kogoś, żeby pojechał ze mną wieczorem do Juarez - odparła. - Moi Poszukiwacze są daleko albo chorują, a sama nie dam sobie rady. Pojechałbyś ze mną? Wiem, że to brzmi dziwacznie, ale