czym rzuciła się na łóżko. Ciężko jej było uwierzyć w to, co
wyczytała w jego oczach. Sądziła, że nie jest możliwe, by mężczyzna pokroju Scotta Galbraitha zainteresował się taką szarą myszką jak ona, ale najwyraźniej myliła się. Spojrzenie Scotta nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Wypisane w nim pożądanie przerażało ją. R S ROZDZIAŁ SIÓDMY Hannah Ho, recepcjonistka w przychodni Scotta, wprowadziła ostatnią pacjentkę do gabinetu doktora dokładnie w południe. - Pani Roberts, jak się pani dzisiaj czuje? - Okropnie, po prostu strasznie. - Kobieta głośno pociągnęła nosem, po czym sięgnęła po chusteczkę. - Boli mnie głowa i gardło, a... Scott wysłuchał cierpliwie monologu pacjentki, a następnie zadał jej kilka pytań i zbadał. Uznał, że to tylko zwykłe przeziębienie. Pani Roberts kichnęła ponownie. - Czy mógłby pan wypisać mi receptę na jakieś lekarstwa? - Mógłbym, pani Roberts, ale wie pani, co mówi się o katarze? Leczony trwa siedem dni, a nieleczony tydzień. Gwarantuję, że nie musi pani brać żadnych leków, by poczuć się lepiej. - Ale ja widziałam w telewizji reklamę lekarstwa, które w mig stawia na nogi! - Większość reklamowanych w telewizji leków jest do niczego. Jedynymi osobami, które dzięki nim lepiej się czują, są właściciele firm farmaceutycznych, gdy podliczają swoje astronomiczne zyski! - Tak samo mówi mój mąż - przyznała niechętnie kobieta. R S - Według niego najlepiej pozwolić organizmowi, by sam się wyleczył. - W pełni się z tym zgadzam! Może spróbujemy tak - zaproponował. - Jeżeli do poniedziałku nie poczuje się pani lepiej, proszę ponownie do mnie zajrzeć. Do tego czasu proszę wypróbować kilka domowych sposobów... Gdy pacjentka wyszła, Scott oparł się wygodnie w fotelu i przeciągnął się leniwie. Po raz pierwszy tego dnia miał chwilę tylko dla siebie. Wyglądając przez okno na zielone pola, zaczął myśleć o Camryn. Poprzedniego wieczoru zabrał ją do klubu na kolację i tańce. Potem odwiózł ją do domu, ale odmówił wejścia na górę na drinka. Rozstali się przy drzwiach. Przytulił ją delikatnie i pocałował w policzek. Przez cały wieczór była niezwykle urocza, piękna i bardzo kobieca, więc dlaczego nie przyciągnął jej do siebie i nie zawładnął jej ustami w namiętnym pocałunku? W głębi duszy świetnie znał odpowiedź na to pytanie. Nie potrafił całować Camryn do utraty tchu, ponieważ czul do niej to samo co do żony - czysto braterską miłość. A co czuł do swojej niani-szarej myszki? Co go w niej fascynowało? Wczoraj wieczorem gotów był zanieść ją na górę do sypialni i kochać się z nią przez całą noc. To z pewnością nie była braterska miłość, ale niemal zwierzęce pożądanie. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Ona najwyraźniej też nie. Uciekła na górę niczym przestraszone zwierzę, gdy tylko rozluźnił