york rasa psa
za nią Nate. Uśmiechnęła się i pokręciła głową. - Trudno, przynajmniej spróbowałem podsunąć ci ten pomysł. No dobrze, pewnie o tym, dlaczego nasz przyjaciel inkwizytor wyciągnął na przejażdżkę Jorge'a. Mam rację? - Oczywiście. - Nikt z nas przecież nie wierzy... - zaczęła Cindy i urwała. - Powinniśmy do niego zatelefonować - stwierdził Larry. - Powiedzieć, żeby przestał się wygłupiać i przyjechał tu z Jorge'em z powrotem. - Chyba masz rację - odparła Kelsey. - Poczekajcie, przyniosę z domu telefon. Wstała i weszła do budynku. Wracając nad basen, wybierała numer Dane'a. Telefon dzwonił i dzwonił, aż wreszcie usłyszała głos. - Dane, jak mogłeś zabrać stąd Jorge'a bez słowa wyjaśnienia? Przez chwilę słuchała i rozłączyła się. - Co odpowiedział? - zapytał Nate. Kelsey westchnęła. - Nic. - Jak to? - Zgłosiła się automatyczna sekretarka. - Nie odebrał? - zdziwiła się Cindy. 295 - Nie. Kelsey opadła na leżak. Przez minutę siedzieli w milczeniu. - No cóż... - odezwał się wreszcie Larry. - Tak? - zachęciła go Cindy. - Może faktycznie popływamy nago? - zaproponował. Cindy tylko jęknęła. Znów zapadło milczenie. - No więc, wszyscy jesteśmy zmęczeni - powiedział Nate, tłumiąc ziewnięcie. - Nikt za dużo nie spał i... Nagle przerwał. Wyprostował się. - Co się stało? - zaniepokoiła się Kelsey. - Chyba coś usłyszałem. Zerwali się na nogi i obiegli dom. - Cholera, ja też, przysiągłbym... - powiedział Larry. - Widzieliście coś? Kogoś? - Wychodzącego przez bramę? - upewniał się Nate. - Na co czekamy, sprawdźmy. Ruszył biegiem, za nim Larry. Kelsey i Cindy porozumiały się wzrokiem i też pobiegły. Dane nie odezwał się, dopóki nie dojechali do autostrady. Wiedział, dokąd zmierza, a Jorge najwidoczniej też. - Jedziemy na przystań? - upewnił się, teraz już spokojnie. - Można tam porozmawiać - zgodził się Dane.